Zestaw rodzinny
The Bear (2022)
Dostępny na Disney+
Mark Twain pisał, że „komedia to tragedia plus czas”.
Gdyby zobaczył serial The Bear, zamiast czas napisałby t e m p o.
Zostajemy wrzuceni do kuchni w Chicago przygotowującej tradycyjne dla tego miasta kanapki z wołowiną. Nasz bohater Carmy to kucharz znany z ekskluzywnych restauracji, który wraca aby uratować rodzinny biznes. Wszystko dzieje się bardzo szybko, o zespole i zasadach dowiadujemy się w biegu, bo prawdziwym szefem kuchni jest zegar, to on odlicza czas do wydania posiłku. Takie napięcie i szaloną intensywność można wyrazić tylko w formie 30-minutowych odcinków (jeden z nich został nakręcony w jednym ujęciu, maestria, ciasteczko). Jest to forma kojarzona ze stylem komediowym i są tam bardzo udane żarty; ale szybko dowiadujemy się, ze katalizatorem działań Carmy’ego było samobójstwo jego brata.
Postaci są naprawdę zabawne i charyzmatyczne. „He was loud. He was hilarious”. Jeremy Allen White wygrywa wiele rzeczy swoją fizycznością i przygarbioną, szeroką posturą. Na jego wciąż młodej twarzy widać stres, zmęczenie i nie do końca przytomny upór. Prawdziwym Bohaterem Klasy Pracującej jest Kuzyn Richie – strażnik tradycji, kumpel całej okolicy i autor większości inwektyw i pokrzykiwań pod adresem współpracowników; swój chłop. Bohaterów i bohaterki poznajemy w działaniu, stłoczonych w ciasnych przejściach kuchni („corner!”) i w najszybszych dialogach od czasu The West Wing. Największą frajdę sprawia oglądanie żywiołowych kłótni – jest w tym programowy paradoks, bo z tej samej surowej energii czerpie załoga kuchenna, uzależniona od chaosu gastronomii.
Kuchnia w serialu The Bear przedstawiona jest jako współczesne rzemiosło, dziedzina innowacji i kunsztu prawdziwych mistrzów. Tempo, o którym caly czas tu piszę to pasja do jedzenia, motywacja i sens każdej osoby z załogi. Nie da sie tego zjeść z ekranu, ale umiejętnościom kucharzy dorównuje sprawność realizacyjna – doskonały montaż, narastająca warstwa dźwiękowa i praca operatora kamery, ktory mieści się w ciasnych zakątkach blatów i garów. Ale ten natłok bodźców i dzikie serwowane napięcie to także metafora współczesnych stosunków pracy. Jak pisze Carina Chocano, autorka artykułu w The New York Times
The Bear chwalony jest za celne przedstawienie presji panującej w profesjonalnej kuchni, ale nie trzeba pracować w restauracji aby rozpoznać chaos, panikę i niepewność, które tak przekonywująco ukazuje serial. Praca w serialu jest bezsensowną, sadystyczną grą, od której Carmy nabawił się nieprzepracowanego stresu pourazowego”.
Tak jak Steve McQueen w antologii Small Axe opowiadał o kolejnych miejscach ważnych dla karaibskiej mniejszości w Londynie: o szkole, sklepie, domówce i policji, podobnie The Bear przedstawia knajpkę z kanapkami jako społeczną instytucję. Równorzędnym bohaterem tego serialu jest miasto Chicago, a raczej kawałek sąsiedztwa naszej restauracji. Postępująca gentryfikacja, szemrane interesy, hałasy i podwórkowe znajomości (a na soundtracku Wilco, R.E.M. i Sufjan Stevens). W strategii żadnego miejsca gastronomicznego nie powinno zabraknąć lokalnego elementu.
Jako widz nie odmówię sobie komplementów pod adresów samego serialu: fantastycznie ogląda się ten kuchenny chaos, tę maszynę napędzaną charakterami, urazami, wzajemnymi pretensjami oraz wciąż świeżymi traumami. Spiętrzenie tego wszystkiego przypomina jednak bohaterom The Bear, że każde ekstremum może być niebezpieczne. Od szalonego tempa pracy do przywiązania do rodziny, do starych sprawdzonych zwyczajów, do skutecznego (czyt. despotycznego) stylu zarządzania, do bycia po prostu okropnie upartym. To co wydaje się być komedią, czyli stylem życia pełnym atrakcji, staje się destrukcyjnym uzależnieniem. Wysokie stężenie nawet jednego ze składników może przyprawić o niestrawność.