Buntownicy z sąsiedztwa

Moje dwa ulubione seriale tego roku łączy zaskakująco dużo. Chociaż Andor dzieje się w dawno dawno temu w odległej galaktyce, a Wielka woda we Wrocławiu ’97, oba wygrywają na wyborze perspektywy opowiadania. Mówiąc o wielkich sprawach koncentrują się na historiach pojedynczych osób i lokalnych społeczności.

Najciekawsi w obu serialach są drugoplanowi bohaterowie zbiorowi. Ktoś, o kim można by powiedzieć: wieśniacy. Emocjonalną osią konfliktu w Wielkiej Wodzie jest sprawa podwrocławskiej wsi, którą trzeba by zalać, aby do miasta nie dotarła tak duża fala powodziowa. Mieszkańcy miejscowości Kęty buntują się, organizują opór i nie wpuszczają władz. Jest to bardzo czytelny i zupełnie zrozumiały spór, który nie potrzebuje większego podkręcania: od razu rozumiemy przywiązanie do ojcowizny i niechęć do odległego i jakiegoś abstrakcyjnego miasta.

Tak samo integrującą, kluczową role w Andorze pełnią tradycje. Wokół nich budują się nie tylko tożsamości podbitych przez Imperium ludów, ale stanową tez ramy dla planów dywersji. Niesamowite odkrycie, Disney wreszcie pokazuje historie osób, które nie nazywają się Skywalker.


Nieco mniej porywające są profile głównych protagonistów tych historii. Jaśmina Tremer wpada do boomerskiego Wrocławia z fachową wiedzą, ale tez z iście feministyczną energią. Jest jej wszędzie pełno – też trochę za dużo niej w samym scenariuszu. Ciekawszy jest punkt wyjścia jej partnera Marczaka; dawnego anarchisty, w nowej Polsce startującego w wyborach samorządowych. Ale poza bałaganem władz (programowym dla gatunku katastroficznego, vide nwm, Jurassic Park) nie udało się przekazać szerszych diagnoz czasów transformacji ustrojowej.

Swoją lukę w opowiadaniu o Gwiezdnych Wojnach doskonale wypełnia za to Andor. Widzimy Imperium, które nie jest tylko przestrzenią do rzucania ludźmi przez Dartha Vadera, ale zbiorem naprawdę nieprzyjemnych jednostek. Banalność zła i kariera w służbach? Raczej standardowa droga szwarccharakterów. Ale chyba najbardziej złowroga jest korporacyjna skuteczność i bezwzględność Imperium. Wiezienie to juz dosłownie zakład pracy typu amazon. Sam tytułowy bohater nie jest najbardziej skomplikowaną postacią, większość jego motywacji polega na tym, żeby „być gdzieś indziej, niż jest teraz”, ale łatwo możemy poczuć jego frustrację, gdy źli policjanci są dosłownie wszędzie.

DSC04338.ARW


Nie byłoby tych detali i kontekstów bez odpowiedniego tempa historii. Seriale pozwalają na więcej, wiadomo – ale Wielka Woda i Andor opowiadają zamknięte historie, co faktycznie przybliża je do filmowego ideału. Już myślałem, że brak większych akcji na temat wrocławskiej powodzi wynika z lokalnego budżetu, ale doceniłem wyczekiwanie na uderzenie fali. I te mniejsze relacje są potrzebne, żeby wybuchnąć na wale w Kętach. Faktycznie, więcej grozy niż efekty specjalne przynoszą detale nadchodzącej katastrofy: nerwowe pakowanie worków z piaskiem czy papieros rzucony w ogród pod szpitalem.

Andor rozszerza świat przedstawiony scenografią i przede wszystkim roznorodną architekturą, której wreszcie możemy się dobrze przyjrzeć. Górnicze miasteczko, wodne odludzie, zdehumanizowane ogromne biura. Tony Gilroy zmieścił w 12 odcinkach 4 filmy, z jasno wydzielonymi aktami – inaczej niż formuła „przygody tygodnia” The Mandaloriana, ale dojrzałość narracji Andora czuć we fragmentach burzących bajkowe decorum. Wreszcie mamy czas poczuć terror Imperium napadającego na małe planety, a kamera nie odwraca się od gasnącego trupa.


Oba seriale opowiadają o buntownikach w sąsiedztwie, wszyscy znają się z jednego podwórka, ratowanie swojego miasta opiera się na kumpelskich relacjach. Ale czy inne opowiadanie jest w ogóle możliwe? Czy to kwestia dorosłości, że ratowanie całego świata wydaje mi się kompletnie niepoważne? Wciąż wierzę, że idealizm jest możliwy – chodzi mi bardziej o krytykę komiksowych superbohaterów, którzy przylecą i zrobią wszystko za nas. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.

Brakowało opowieści o rebeliantach z Andora i fajnie obejrzeć ekranizację mitu o społecznej obronie Wrocławia. Jak zauważa Jakub Majmurek w Tygodniku Powszechnym ”Polskie filmy i seriale ostatnich lat rzadko portretowały obywateli, członków politycznej wspólnoty, próbujących angażować się na jej rzecz. W tym sensie Wielka Woda to produkt wyjątkowy”. Andor mówi o polityce, ale – tak jak oryginalna opowieść George’a Lucasa – zwraca się do uniwersalnej potrzeby walki o swoją małą ojczyznę.