Capote w szpilkach

“Seks W Wielkim Mieście” to tytuł kultowego serialu, jednak mniej osób pamięta, że produkcja HBO jest adaptacją felietonów napisanych przez Candace Bushnell.

Autorka książki i rubryki magazynu The New York Observer to nie tylko “prawdziwa Carrie” ale przede wszystkim Truman Capote lat 90tych. On także prowadził bujne życie towarzyskie i w formie literackiej opisywał zwyczaje swoich sławnych przyjaciół. Gdy “Śniadanie u Tiffany’ego” było pocztówką z życia wyższych sfer końca lat 50tych, twarzą dowcipnego i piekielnie inteligentnego stylu Capote’a stała się Audrey Hepburn. W ten sam sposób cztery dekady później, w tym samym mieście, ikoną popkultury i awatarem światopoglądu Candace Bushnell stała się Sarah Jessica Parker.

Dlaczego więc nie mówimy o autorce cyklu “Sex in the City” tak jak o Trumanie? Oczywiście Capote był lepszym pisarzem, właściwie to jednym z najlepszych w historii literatury. Ale pomijając już medium; gdyby powiedzieć mu, że mógłby zrobić serial, który tak mocno wpłynie na rozwój mody, obyczajów i rozrywki filmowej – Capote wziąłby autorstwo Sexu w Wielkim mieście bez cienia zastanowienia.

Niestety, chodzi tu o coś innego – dostęp do prestiżu dla kobiet. Candace spotykała się z oryginalnym Mr. Big, wydawcą magazynu Vogue. W podkascie Origins opowiada, że kobiety wkładają w mężczyzn bardzo wiele swoich oczekiwań na ich temat. Że bycie dziewczyną „Pana Dużego” pozwalało jej poczuć część jego władzy. I że rozstanie z nim oraz zrozumienie, że woli sama być „Panią Dużą” jest najważniejszym momentem dla każdej kobiety.

Takie były wtedy realia show-businessu lat 90tych. Nawet tak pewna siebie persona jak Candace myślała o swoim sukcesie w formie okruszków z męskiego stołu. Serial na podstawie jej książki był pisany przez dwóch facetów, a ostatnia plansza czołówki podpisana jest nazwiskiem „kreatora”, czyli producenta telewizyjnego Darrena Stara.

To się na szczęście zmieniło – 15 lat później ta sama stacja HBO firmowała serial „Girls” nazwiskiem Leny Dunham. Zaledwie 26-letniej dziewczyny z tylko jednym filmem niezależnym na koncie. Ktoś jednak policzył tabelki i wyszło, że tym razem opłaca się reklamować Girls jako autorską opowieść zwykłej dziewczyny.

Artykuł z New York Timesa o pani Cancdace Bushnell –> It’s an It Girl! The Birth of ‘Sex and the City’


PS. W opowieści o nocnym życiu Nowego Jorku i jego cool celebrytach jest pewna luka między serialami HBO, którą chciałbym naprawić:

90s „Sex and the city” Candace Bushnell
00s „Meet me in the bathroom” (książka Lizzy Goodman o indie rocku spod znaku The Strokes)
2010s „Girls” Leny Dunham


rys. Lena Czerniawska

Tekst przygotowany na okoliczność spotkania o serialach w Macondo [link]

Dodaj komentarz