Mysterious Ways

Proszę państwa, 13 stycznia 2023 roku sprzedał się w muzyce zespół U2.

Nie chodzi mi tu o nudną, nikomu niepotrzebną płytę z akustycznymi coverami swoich piosenek, „Songs of Surrender”, która miała swoją premierę jakiś czas temu. Już wcześniej, w reklamie w przerwie Super Bowl ogłosili cykl koncertów w Las Vegas, które zagrają bez swojego perkusisty, Larry’ego Mullena Juniora. Larry jest kontuzjowany, potrzebuje czasu, aby wyleczyć dolegliwości, których nabawił się przez dziesiątki lat wyczynowego grania muzyki. Wierzę, że tylko na chwilę, ale odchodzi ostatni bębniarz ostatniego zespołu rockowego.

Oczywiście w powszechnej świadomości U2 sprzedało się jakieś 20 lat temu, ale zawsze chociaż się starali. Nawet jeśli jakość kompozycji nie była taka jak kiedyś, czterech Irlandczyków biło kolejne rekordy tras koncertowych, a ich widowiska przedstawiały nowe pomysły na stadionowe prezentowanie muzyki. Dlatego martwi mnie wydanie wspomnianego “Songs of Surrender” – płyty typu best of i granie koncertów jak gdyby nigdy nic.

Las Vegas to czysta komercja, ale bardziej znaczącą sytuacją jest brak Larry’ego Mullena na zapowiadanych występach. U2 działa od prawie 50 lat i to pierwszy raz, gdy ktoś inny wchodzi między tych czterech facetów. Ale zdrowie jest najważniejsze i nie ma co męczyć Larry’ego. Spójrzmy na zespół rockowy jako na zakład pracy: perkusista jako jedyny członek zespołu wykonuje faktyczną pracę fizyczną. Czy komuś w tym wieku chciałoby się jeszcze jeździć po pipdówach typu Polska? W luksusach i za ogromną kasę, to prawda – ale oni nie potrzebują już przecież pieniędzy. Wiek członków U2 stał się decydującym czynnikiem – mówimy o przeszło 60-letnich dżentelmenach. How many kokodżambo i do przodu is left in them? Musimy przyjąć do wiadomości, że czeka nas jeszcze tylko jedna trasa U2 po świecie – i na to ostatnie pożegnanie pewnie przygotowuje się zdrowotnie Larry. Mullen Jr.



U2 zawsze próbowali być artystycznie istotni, ale czy w 2023 roku ktokolwiek może sprawić, że “muzyka rockowa” będzie jeszcze ciekawa? Chyba ostatnim młodym zespołem aspirującym do mainstreamu jest The 1975 z Enfant terrible wokalistą i perkusistą, który jest bardziej producentem i beatmakerem. Klasycznym bębniarzem rockowym, tj. bazującym na fizycznych uderzeniach w prawdziwe bębny jest Matt Helders z Arctic Monkeys, ale songwriter jego zespołu Alex Turner woli zamulać w swoich manieryzmach niż wymyślać nowy kierunek rock n’ rolla.

Paradoksalnie, kierunek dla “muzyki gitarowej” najlepiej pokazuje zespół syna Bono – Inhaler. Elijah Hewson wygląda jak Jeff Buckley i śpiewa naprawdę fajne piosenki, które znajdują się na listach przebojów. W sukcesie tego młodego zespołu mniej chyba nepotyzmu, a więcej – potrzeby rynku muzycznego. Letnie festiwale muzyczne wciąż potrzebują Gitarowego Boysbandu, Który Gra Na Prawdziwych Instrumentach, bo nie da się złożyć line-upu wyłącznie z muzyki elektronicznej. Żeby była jasność – Inhaler to nie jest jakiś świetny zespół. Ot, średnia kapela, ale też nie spodziewam się już wielkich kapel rockowych.
(Fontaines D.C. chwilowo nie pasują mi do tezy, ale zostawiam ich na następny odcinek, stay tuned).

U2 wielkim zespołem jest, bo już kiedyś udała im się ta sztuczka – płytą Achtung Baby przesunęli granice gatunku. Gdy w 1991 roku chcieli zareagować na zmiany w krajobrazie muzycznym i zwrócić się w stronę muzyki elektronicznej, to właśnie Larry Mullen Jr. uparcie stał na straży formuły zespołu rockowego. Larry czuł, że The Edge (gitarzysta i „dyrektor artystyczny” U2) zapatrzony w muzykę elektroniczną nie potrzebuje już perkusisty, narzekał że The Edż mówi tylko: „Tą częścią zajmie się automat perkusyjny”. „Czego jeszcze mógłbyś nie robić?”. Dlatego pracując nad utworem Mysterious Ways Larry uparł się na to, aby stworzyć linię perkusyjną ciekawszą niż automatu, < a „much groovier beat” that „demonstrated the difference between a drum machine and a real drummer” >.

Wtedy po raz pierwszy Larry Mullen Jr. prawie odszedł z U2. Nie dlatego, że jest Wychowany na Trójce i musiał zbawić rocka, nawet nie dla sukcesu komercyjnego, bo ten byłby pewniejszy gdyby zostali przy stadionowo-amerykańskiej formule z The Joshua Tree. Chodziło o wspólną pracę całego zespołu, napędzanie się nawzajem i żmudnym szukaniem wspólnej drogi. Kreatywność perkusisty i wzajemny szacunek pozostałych członków uratowały zespół. Dzisiaj U2 kojarzy się z radiowym pop-rockiem, ale pamiętajmy, że to tamte zmiany stylistyki sprawiły, że jest to jeden z najwybitniejszych zespołów w historii muzyki.

Teraz, gdy zabrakĺo Larrego, gdy wyraźnie nie chce mu się robić cyrk w Vegas, dostajemy nudne i wtórne U2, które w tym momencie zajmuje się tylko zarabianiem pieniędzy.