Wrocław, lata dwudzieste

Łeb mnie boli, jak pomyślę że pierwszy WROsound odbył się w 2014 roku. Za chwilę będzie 10 lat od kiedy Tomek Myszko i Łukasz Głośny zaangażowali mnie do robienia rzeczy we Wrocławiu. Od kilku lat bywam w Imparcie już tylko jako gość, być może dlatego dopiero wczoraj pomyślałem, czym jest dla mnie dosłownie rozumiany „WROsound”, co kojarzy mi się z brzmieniem Wrocławia. I tym WROsoundem w 2022 roku jest dla mnie zespół Bluszcz.

Moim ulubionym wrocławskim zespołem jest Oxford Drama, który wystąpi za 3 tygodnie na glownej scenie OFF festiwalu. Na perkusji w ekipie Bluszcz gra Marcin Mrówka, czyli 1/2 Oxford Drama i ta perkusja, te nabicia są bardzo charakterystyczne dla obu zespołów. Na basie w Oxford Drama grał czasem Michał Szczepaniec, który tworzy kolejny świetny męsko-damski duet z Mariyą Mavko jako Kadabra Dyskety Kusaje. Oni mają próby na Wyspie Tamka, gdzie kumplują się z zespołem Ślina, który w piątek rozpoczął tegoroczny WROsound na scenie Tak Brzmi Miasto. Dość reprezentatywną postacią jazzu improwizowanego jest Matylda Gerber i jej co najmniej trzy projekty – oprócz Śliny to Sneaky Jesus i granie solowe. Na basie Śliny jest Mikołaj Nowicki, czyli wywołujemy całą Kapelę Timingeriu oraz Wrocławską Orkiestrę Improwizowaną. Ślinę na WROsoundzie oglądał Sebastian Milewski z zespołu Młyn, który grał tam rok temu. Młyn ma swój spin-off Rozwód i wcześniej robili ciekawe rzeczy w galerii MD_S. A na Dworcu Nadodrze robiliśmy kiedyś showcase WKURVV i dowiedziałem się, że jeden z tamtejszych playerów robił dziwne dźwięki dla Zdechłego Osy – wrocławskiego bohatera pokolenia młodszego niż moje. Mówiąc o Kadabra Dyskety Kusaje (i koncertach Muzycznej Nocy Nadodrza) nie mogę nie wspomnieć o Mai Kozłowskiej, czyli Mahjong i Wicker Duck – ostatnio widziałem ich jako support Kadabry w Firleju. Ją nagrywa Kuba Kutera superzdolny producent stacjonujący na Karłowicach – no tak, on też grał przecież koncerty z Oxford Drama. Ale Bluszcz to nie tylko Seszele, ale i Brennnessel Records – label założony przez muzyków Kamp! Czyli już starsi koledzy, skoro jako We Draw A grali na WROsoundzie już w 2016 (na słuchawkach a’la silent disco, w Barbarze), a samo Kamp! przecierało polskie szlaki zagranicę jeszcze w pionierskich latach dziesiątych. Jeśli ten pierwszy WROsound, to oczywiście spektakularny koncert Waldemara Kasty z EABS – wtedy jeszcze jako zespół do rapu i jeszcze pod szyldem Electro-Acoustic Beat Sessions (oj, nie było łatwo ich sprzedać jak rok później, w 2015 roku mieli już w Imparcie headlinerski koncert „solowy”). Z EABS jest łatwo, bo właśnie teraz wypłynęli na szerokie wody polskiego jazzu; można powiedzieć, że są zasłużonymi gwiazdami skali ponadlokalnej. Ale jeśli mocne środowiska Miasta 71, to rzecz jasna Salka CRK – reprezentowana na WROsound 2015 przez Ukryte Zalety Systemu…

Lepiej byłoby to rozrysować, albo zrobić serię wywiadów z przedstawicielami wrocławskiej sceny muzycznej (jeśli kiedyś wróci mi wiara w podkasty). Wymieniam to wszystko w nadziei, że o nikim nie zapomniałem, ale żeby pokazać jak fajnym i potrzebnym festiwalem jest WROsound. W jaki, być może mniej oczywisty sposób, jednak mocno spaja osoby grające muzykę w tym mieście. To tylko wycinek ciekawych osób z Wrocławia, z następnym pokoleniem nie będę miał już pewnie takiego kontaktu – z gitar wyszła elektronika i jazz, a teraz goni nas hip-hop. WROsound to brzmienie, które na szczęście się zmienia i dlatego warto śledzić i chodzić na koncerty lokalnych artystów.

Dodaj komentarz