When there should be gladness
A Very Murray Christmas (2015)
reż. Sofia Coppola
Jeśli szukacie czegoś do obejrzenia w domowy, leniwy dzień, gorąco polecam A very Murray Christmas, netflixowy special z piosenkami świątecznymi.
Wyreżyserowany przez Sofię Coppolę, wypełniony gwiazdami na czele z najbardziej pocieszną z nich wszystkich: panem Billem Murray’em. (Powiedzmy, że dla amerykańskiej komedii jest on tym, kim dla cebulaków jest Robert Makłowicz). Założenie fabularne polega na tym, że Nowy Jork jest zasypany śniegiem i do hotelu, w którym ma być realizowane nagranie świątecznego programu nie dociera żaden z celebryckich gości.
Pod koniec 2020 roku trudno nie myśleć o takiej sytuacji w kontekście pandemicznej popkultury. Bill Murray wykonuje swoje piosenki bez publiczności, akustycznie, tylko ze starym druhem Paulem Shafferem przy fortepianie. Tak właśnie toczyły się w tym roku programy telewizyjne: dalekie od zwykłego blichtru i wiwatów, trochę z braku laku, ale też kierowane wyższą potrzebą zapewnienia ludziom rozrywki.
Bill Murray, jak to on, przynosi ze sobą cały repertuar świątecznego marudzenia: zmęczenie gwiazdkowymi przygotowaniami, niechęć do wchodzenia w „festive mood”, kac z przejedzenia i dystans do zwyczajowego obowiązku świętowania.
Ale przede wszystkim w A very Murray Christmas znajdziecie najważniejszą lekcję każdego pomyślnego funkcjonowania w społeczeństwie; nie tylko w czasie pandemii kiedy nie mogliśmy podróżować, czy nawiązywać wielu nowych znajomości.Nawet zamknięci w jednym miejscu, możemy znaleźć szczęście w ludziach, którzy są akurat obok.