I get you

Nick Hornby – Just like you (2020)

Nick Hornby jest moim ulubionym pisarzem, bo pokazuje jak ważne są rzeczy, które lubię. Albo inaczej: są rzeczy, które lubię, a książki Nicka Hornby’ego pokazują, jak te rzeczy są ważne w życiu.

Jego książka High Fidelity (w Polsce wydana jako “Wierność w stereo” i pokazywana jako film “Przeboje i podboje”) dała mi przyzwolenie na fascynację muzyką i popkulturą. Nie wymagam już od ludzi top5 list, ale wciąż uważam, że pytanie o ulubione piosenki jest całkiem sensownym sposobem na poznanie charakteru drugiej osoby.

Tym razem pan Hornby uświadamia mi, jak istotny w relacjach międzyludzkich jest humor. Można się dobrze rozumieć, ale emocjonalne *coś więcej* zawsze kryć się będzie w żartach. Jeśli ktoś czuje się przy nas dobrze: śmieje się. Dowcipy otwierają mniej dosłowną, intuicyjną warstwę interpretacji. Nie pojawi się ona bez zaufania, bo dopiero jeśli ktoś czuje się przy nas swobodnie, daje nam przestrzeń na wykraczanie poza linię oficjalnych komunikatów.

Bohaterów powieści Just Like you „dzieli niemal wszystko”, ale łączy poczucie humoru, napędzające relację i wzajemną fascynację. Dobra komedia opiera się na scenariuszu, więc wszystko dzieje się tutaj w dialogach: od razu słychać komu się dobrze rozmawia, a jeśli wątek nie zostaje rozwinięty, wiemy że rozmówcy raczej nie będą kontynuować znajomości na następnej randce. Filmy romantyczne zwracają naszą uwagę na raczej subiektywne spojrzenia i sygnały niewerbalne, a w książce widzimy jasno długość odpowiedzi, to ile słów pojawia się w konwersacji. Jako socjolog i osoba prowadząca wywiady wiem to z praktyki: dobra rozmowa jest wzajemna, czyli proporcjonalna.

Popkulturowe odniesienia, które wcześniej służyły Hornby’emu do prostej charakterystyki bohaterów, teraz prezentują cechy demograficzne postaci. Różnią się one wiekiem, rasą i wykształceniem: tym całym kulturowym zapleczem, które wynosimy ze środowiska, w którym się obracamy. Hornby pokazuje wyjście ze swojej banieczki we współczesnej Anglii, ale spokojnie, Brexit jest wykorzystany głównie jako katalizator opinii (podobnie jak w jego serialu State Of The Union, gdzie jest tylko i aż doskonałą pointą jednego z dowcipów, polecam na HBO Go).

Oglądając talk-show Setha Meyersa nauczyłem się magicznej sztuczki wtrącania żartów w rozmowy z innymi ludźmi. Nie trzeba dużo gadać, wystarczy słuchać i odnieść się do tej jednej rzeczy – dowcip to przecież nic innego jak parafraza prezentująca zagadnienie z innej perspektywy, jak w najlepszych skeczach Saturday Night Live. Tim Meadows opowiadał anegdotę o tym, jak fatalnym gościem tego programu był Steven Seagal: “narzekał na żarty, których nie rozumiał – ale nie możesz wytłumaczyć czegoś w języku niemieckim, jeśli ktoś nie mówi po niemiecku”.

Można mówić innym językiem, czy różnić się wykształceniem, ale wciąż rozpoznawać te same wątki kulturowe. Lubimy ludzi, których śmieszą te same memy oraz żarty – i jest to dla mnie całkiem demokratyczny sposób budowania wspólnoty.

Dodaj komentarz